Agorafobia potocznie jest rozumiana jako strach przed otwartymi przestrzeniami i ogromnymi aglomeracjami, ale to tylko jej jedno oblicze. Gdy spojrzymy na problem z większą uwagą, odkryjemy, że tak naprawdę kryje się za tym terminem coś bardzo groźnego, bowiem paniczny strach – jak tłumaczy mi moja rozmówczyni – wygląda jak stan przedzawałowy. Na co dzień problem różnych fobii jest bagatelizowany i sprowadzany przez otoczenie do poziomu fanaberii. O tym właśnie pisze Alex Staudinger w swojej autobiografii, która doskonale wie, o czym mówi, gdyż sama doświadczała skutków agorafobii przez 12 lat. Zanim jednak odkryła, co jej jest i jak to leczyć, przeżyła koszmar, o którym odważyła się opowiedzieć w swojej książce „Nie mów do mnie nie bój się”. Zapraszam na niezwykle szczerą i trudną rozmowę o lękach, fobiach i szczęściu po odzyskaniu siebie.  

S.C.: Spytam standardowo: kim jest Alex Staudinger?

Alex Staudinger: Alex Staudinger to pseudonim literacki. Kryje się za nim osoba, której po latach mierzenia z chorobą psychosomatyczną udało się wyrwać ze szponów podstępnej fobii. Mogę jeszcze dodać, że jestem kobietą przed czterdziestką i od wielu lat żyję na emigracji. Mieszkam w malowniczej niemieckiej miejscowości nad Morzem Północnym i dziś jestem „wolnym”, szczęśliwym człowiekiem. Pracuję, piszę, czasem maluję. Spełniam się.

S.C.: Ale nie zawsze tak było…

A.S.: To prawda. Jedną trzecią życia zabrały mi zmagania z agorafobią – chorobą trudną, okrawającą z godności. W tamtym czasie izolowałam się od ludzi. Byłam na skraju wykluczenia społecznego. Nie żyłam, tylko wegetowałam. Coś mi dolegało, ale nie wiedziałam co, a lekarze, do których zwracałam się o pomoc nie potrafili mi jej udzielić. Do właściwego specjalisty trafiłam więc bardzo późno, po wielu latach cierpienia w samotności, kiedy tak naprawdę byłam już na krawędzi życia i śmierci. Powiedziałam niedawno w którymś z wywiadów, że kiedy człowiek w niewyobrażalnym bólu natury psychicznej spada na samo dno piekła, może albo tam pozostać, albo odbić się od niego na sam szczyt. I nadal tak uważam. Mnie po wielu trudach udało się przezwyciężyć chorobę. Mogę powiedzieć, że dziś mam już nowe życie.

S.C.: I to był właśnie impuls do napisania autobiograficznej książki „Nie mów do mnie nie bój się”?

A.S.: Tak. Postanowiłam wyjść z szafy ze swoim wieloletnim problemem i pokazać światu, jak wygląda prawdziwe życie z agorafobią – chorobą, na którą składa się szeroki wachlarz różnego rodzaju stanów lękowych i ataków paniki.

S.C.: Co oznacza ten dość specyficzny tytuł? To chyba cytat wyjęty z wypowiedzi jednej z osób, którą spotkałaś na swojej drodze…

A.S.: Tak. Dostaję sygnały, że tytuł mojej książki brzmi dość zagadkowo. Trochę jak horror, trochę kryminał. Tymczasem książka nie jest ani jednym, ani drugim, a tytuł był dobrze przemyślany. Co się za nim kryje? Strach. Wszechobecny. Przeogromny. I o nim właściwie jest ta książka. O tym, jak u zwykłego człowieka strach może przerodzić się w lęk, a potem w nerwicę lękową, a ostatecznie – agorafobię.
Aby bardziej ów problem zobrazować, musiałam zdradzić w książce, co działo się w moim życiu w pewnych okresach. Wątki bardzo osobiste przeplatają się tam więc z trudną opowieścią o życiu z ponadnormatywnym ładunkiem lęku. Fobie to wciąż temat tabu, traktowany niepoważnie i po macoszemu, a przecież stoją za tym prawdziwe, ludzkie dramaty. Pokazuję na swoim przykładzie, jak paniczny lęk krok po kroku odbierał mi prawdziwe życie oraz jak nim zawładnął. Mówię także, jak można tę chorobę pokonać.

S.C.: Niedawno właśnie miałam okazję przeczytać Twoje wspomnienia i przyznam szczerze, że jestem tą lekturą wstrząśnięta. Nie będę pytać, dlaczego powstała, gdyż moim zdaniem powód jest oczywisty, ale o Twoje odczucia podczas samego tworzenia. Co czujesz teraz, kiedy publikacja jest już ukończona. A co czułaś, gdy przelewałaś na papier kawał swojego życia?

A.S.: Uważam, że fundamentalnym pytaniem powinno być właśnie: dlaczego i po co ją napisałam. Dobrze wiedzieć po co się coś robi. To jest bowiem motorem wszelkich działań. Aby miały one jakiekolwiek znaczenie – dobrze znać na nie odpowiedzi. Być może chcemy zrobić coś dla siebie, dla innych, a może komuś coś udowodnić.

 

Dalsza część wywiadu dostępna jest w artykule: Agorafobia – mój wewnętrzny wróg. Rozmowa z Alex Staudinger.