Morela: Opisałaś w Nie mów do mnie nie bój się swoją walkę z agorafobią, bądź co bądź, bardzo podstępną i nierozumianą przez społeczeństwo chorobą. Nie jest to łatwy temat. Co Cię skłoniło do jej napisania?

Alex Staudinger: 12 lat agorafobia nie pozwalała mi cieszyć się życiem, zakazywała kontaktu z bliskimi i znajomymi, nie wyrażała zgody na wyjście z domu, aby móc w spokoju znęcać się nade mną i powoli, ale jakże skutecznie męczyć i torturować mój umysł, duszę i ciało.
Kiedy decydowałam się na bunt to niemalże natychmiastowo mściła się i karała pokazując jednoznacznie kto tu dowodzi.
Próbowała potłuc mój umysł na milion kawałków do czasu kiedy to ja nie wypowiedziałam jej wojny.
Ona zupełnie nie wzięła pod uwagę, że lata życia spędzone pod jej tyrańskim władaniem i mordercze treningi zmieniły mnie z potulnego labradora w psa tresowanego do walk.
Zbierałam informacje i szukałam metod pomocnych do walki z nią, poznając fantastyczne osobowości.
O ile ja stawałam się silniejsza ona jakby się kurczyła, malała i traciła pewność siebie.
Co chcę przez to powiedzieć, że początkowo nie chciałam pisać książek, artykułów czy udzielać się na forach psychologicznych.

Wtedy byłam przekonana że i tak jestem jedyną osobą w Europie z niezidentyfikowanym schorzeniem psychosomatycznym.
Osoby mające podobne schorzenia wszystkie były w Ameryce.
No tak myślałam super wszyscy cierpią razem w USA a ja sama jak palec zostałam tu i nie tylko sama w domu, sama na osiedlu, sama w całym kraju ale i sama na całym kontynencie.
Pamiętam, że namalowałam duży kolorowy plakat – który wisiał latami w kuchni Przegrałam z tobą wiele walk, ale wojnę wygram JA Jeszcze bardziej się zmotywowałam i skoncentrowałam na sobie, aby wywalczyć sobie jakąś wolną przestrzeń w życiu, podjęłam walkę o moją godność jako człowieka i wygrałam.
Minęły lata, ja czułam się świetnie będąc znakomicie wyposażona w wiedzę i sprzęt do zniszczenia tej zołzy w razie gdyby się jeszcze chciała pokazać i wtedy zaczęłam zauważać inne osoby, będące tuż obok a nie w dalekiej Ameryce i co najgorsze też sobie nie radziły tak jak i ja kiedyś. Znosiły pokornie baty.
Nie mogłam na to patrzeć, musiałam coś zrobić, jakoś zareagować, POMÓC .
Przecież wiem jak, nie po to zwiedziłam pół świata w poszukiwaniu metod, aby teraz biernie oglądać ich udrękę nie wspominając o ich bliskich, którzy przeważnie pojęcia nie mają jak pomóc. Co robić? Czują się zagubieni i bezsilni.

Postanowiłam pokazać światu jak wygląda prawdziwe życie z agorafobią – chorobą, na którą składa się szeroki wachlarz różnego rodzaju stanów lękowych i ataków paniki, co to takiego jest ten niewidzialny wróg i że nie jest to powód do wstydu, do zamykania się w sobie i w czterech ścianach swojego mieszkania, które pełni rolę swego rodzaju więzienia jak i że można bardzo dobrze żyć z tym schorzeniem.

M: Opisujesz agorafobię jak osobę fizyczną, znajomą, z którą spędziłaś wiele lat. Czy takie podejście, nadanie cech antropomorficznych chorobie jest dla Ciebie ułatwieniem w pokonywaniu jej?

AS: Choroba okazała się dla mnie – wbrew pozorom – zbawieniem. Dlaczego? Bo zmusiła mnie do działań, których na pewno nie podjęłabym wcześniej, będąc zdrową.
Agorafobia wymusiła na mnie zatrzymanie się, zajrzenie w głąb siebie.
Nauczyła mnie cierpliwości, zaufania do siebie, dała kopa do działania, wyciszyła umysł i skłoniła do samorozwoju.
Z tą agorafobią jest tak po trosze jak z opryszczką wirusową Herpes simplex virus, gdyż każda osoba, u której chociaż raz pojawiła się ta nieprzyjemna dolegliwość, jest jej nosicielem aż do końca życia.
Zdecydowałam się nie postrzegać jej już jako zołzy, jędzy i wroga a nauczyć zauważać w niej co prawda przymusową przyjaciółkę, ale za to bardzo oddaną, czujną i uważną.
Nauczyłam się interpretować wysyłane przez nią sygnały i dzięki jej radom zawsze wiem, gdzie są moje granice.
Ona potrafi być bardzo groźna, jednak tylko kiedy jej unikamy, lekceważymy ją i pielęgnujemy w sobie negatywne uczucia a jej ulubionym rarytasem jest strach.
Kiedy decydujemy się na zmianę, stajemy jej na przeciw i mamy w zanadrzu sporo metod i technik, aby wyzbyć się negatywnych, destrukcyjnych emocji nagle agorka staje się mała, potulna i grzeczna.

Dalsza część wywiadu dostępna jest na stronie : Alex Staudinger – wywiad – czyli agorafobia to zołza.